You are hereInne / Donja Banda

Donja Banda


By admin - Posted on 02 grudzień 2010

Donja Banda

Jest takie miejsce, do którego będąc w Chorwacji bardzo lubię zaglądnąć. Tym miejscem jest pełna uroku wiejska „konoba”, Donja Banda mieszcząca się w starej wiejskiej zabudowie, i w której niejednokrotnie delektowałem się pysznościami nierozerwalnie związanymi z chorwacką kuchnią. Wielką zaletą tej „konoby” to jej klimat. Duża w tym zasługa z pewnością samego właściciela – Roberta. Dzięki niemu na ścianach wisi pełno wiejskiego sprzętu używanego kiedyś przez miejscową ludność. Przed wejściem, na tarasie, znajduje się wielka prasa do wyciskania oliwy z oliwek. Tuż obok restauracji znajduje się miejsce do gry w „balote”, czyli gry będącej wielką namiętnością Chorwatów. Przyglądając się grze w pierwszej chwili wydaje się, że gra ta jest nieciekawa, ale nie długo to trwa, bo już po chwili kibice są równie podekscytowani, co zawodnicy. Gra jest prosta. Każdy zawodnik ma dwie kule, które stara się umieścić jak najbliżej małej kulki zwanej „świnką”. Może rzucając swoją kule wybić kulę przeciwnika, ale także przesunąć samą „świnkę”. Zapewniam, że emocji jest co niemiara. Przy samym tarasie, znajdującym się przed restauracją, jest też pomieszczenie z grillem, gdzie na oczach wszystkich przyrządza się te wszystkie wspaniałe potrawy. Tam „królem” jest Ivan – kucharz, o którym można powiedzieć tylko jedno: zna się na rzeczy. Jego grillowane ryby, czy „mješano meso” są znane w całej okolicy. Równie dobre są jarzynowe szaszłyki. Żeby wzmóc jeszcze większy apetyt u czytających ten tekst to powiem, że tak dobre „školke na buzaru” nie jadłem nigdzie. Jeżeli do tego dodamy słynny „pršut”, czyli wyśmienita szynka lekko podwędzana a potem suszona na słońcu i wietrze „bura” i znakomity „ovči sir” z oliwkami a do tego „domače vino” to najlepiej nie wychodzić z tej knajpy, co zresztą jest możliwe, bo jest tam również do dyspozycji apartament. Bardzo często, jeżeli jest więcej gości kolację taką można zjeść słuchając chorwackiej muzyki „u živo”, co powoduje, że atmosfera jest wręcz fantastyczna. Oczywiście nic nie jest za darmo, ale mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ceny są tu bardzo umiarkowane. Pewnie jest to również spowodowane tym, że „Donja Banda” znajduje się w małej wiosce Vrsine i od wybrzeża dzieli ją około 2km a do Trogiru jest 9 km. To jednak ma swój urok, o czym może przekonać się każdy, kto tam się znajdzie. Ostatnio byłem świadkiem przygotowań czynionych w związku z weselem, które miało się tam odbyć. I żeby było ciekawiej wesele było urządzane dla polskiej pary, która wcześniej brała ślub w splitskiej katedrze. Jest, bowiem w Kaštelah biuro turystyczne, prowadzone zresztą przez Chorwata z polskimi korzeniami i jego „polską” żonę, które zajmuje się między innymi takimi sprawami. Wiem, że w tym roku zorganizowali kilkanaście takich imprez (ślub + wesele) załatwiając wszelkie niezbędne formalności włącznie z tłumaczeniem dokumentów. Jeszcze jedna ciekawostka: W Polsce gości wita się chlebem i solą natomiast chorwacka tradycja nakazuje, by gości witać rakiją i figami, do której to zasady Roberto bardzo często się stosuje. Zdecydowanie wolę chorwacki zwyczaj.
Jestem przekonany, że Ci, którzy zagoszczą w „konobie Donja Banda” wyjdą z niej syci i zadowoleni i to nie tylko dzięki posiłkom i trunkom, ale także z samej atmosfery i klimatu. Życzę smacznego.