Wyspy Pašman i Ugljan

Jakiś czas temu mieliśmy okazję, ale taką zaplanowaną, pojechać na dwie przesympatyczne wyspy. To, że okazały się przesympatyczne stwierdziliśmy dopiero po ich zwiedzeniu, przekonując się, że wybór nasz był słuszny. Mówię tu o Pašmanie i Ugljanie stanowiących niejako jedną całość, bo połączone są one ze sobą mostem, który został wybudowany w latach 1971 – 1972, o długości 216 m i wysokości 16 m. Istotna jest tu ta wysokość, bo pod nim, w tym przesmyku, panuje ruch statków, łódek i innych pływających wehikułów jak na Marszałkowskiej. Skąd ten ruch? A stąd, że tędy wiedzie najkrótsza droga na Kornati (archipelag wysp, a jednocześnie Park Narodowy Kornati) z takich miejscowości jak Zadar, Sukošan, Bibinje i wielu innych pomniejszych. Dla porządku piszę, że most nosi nazwę Ždrelac, tak samo jak pobliska miejscowość, do której jeszcze wrócimy. Oby dwie te wyspy ciągną się równolegle do wybrzeża i mają prawie jednakową długość wynoszącą nieco ponad 20 km. Wyspa Pašman jest trochę „grubsza” niż jej koleżanka zza mostu. Wyspy zaliczają się do wysp zadarskich, czemu nie ma się co dziwić, bo do Zadaru to tylko rzut beretem. Zresztą gros willi zarówno na jednej jak i na drugiej wyspie należy do zadrzan, będących ich letniskowymi domami. Wróćmy jednak do naszej podróży, którą rozpoczęliśmy w miejscowości Biograd na Moru wjeżdżając na prom do miejscowości Tkon na Pašmanie. Płynięcie promem to raptem 20 min i jesteśmy. Podziwiamy z morza (czytaj z promu) zarówno Biograd na Moru, jak i zbliżającą się wyspę oraz dwie inne mijane po drodze wysepki Planac i Sv. Katarina. Jest pięknie i upalnie.

Dopływając do miasteczka Tkon już z daleka widać na wzniesieniu zabudowania, które jak się później okazało były zabudowaniami klasztoru benedyktynów „Čokovac” wraz z kościołem św. św. Kuźmy i Damiana. Całość wybudowana została przez zakonników na początku XII w. i do dnia dzisiejszego klasztor jest przez nich zamieszkiwany. Nota bene, to jedyny czynny klasztor benedyktyński na terenie Chorwacji. Wewnątrz klasztoru znajduje się wiele ciekawych zabytków, jak naczynia liturgiczne, czy dokumenty pisane głagolicą. Benedyktyni w zaszłych czasach posługiwali się tym pismem i dlatego nazywano ich nawet głagolaszami. Podjazd do klasztoru to jeszcze jedna atrakcja. Z klasztornego wzniesienia rozciąga się fantastyczny widok na morze i pobliskie wysepki: Babac, Muntan, Dužac Mali i Veli czy Čavatul. Droga wiedzie północnym wybrzeżem i żeby było jasne to jest w zasadzie jedyna droga prowadząca przez obie wyspy. Przy niej usytuowane są też prawie wszystkie miejscowości. Jadąc tą drogą mijamy kolejne miasteczka, bardzo malutkie i podobne do siebie. Trudno żeby były duże skoro na wyspie w sumie jest nieco ponad 2000 mieszkańców. Niemniej zatrzymujemy się w niektórych, by móc się przekonać między innymi jaki spokój w nich panuje. Tak też było w Pašmanie, miasteczku, a może wiosce, które przyjęło taką samą nazwę jak wyspa. Centrum to wąskie uliczki z kamiennymi budynkami i typowym układem zabudowy dla dalmatyńskiego budownictwa. W miasteczku są aż trzy kościoły: św. Ewangelisty, Narodzenia Najświętszej Marii Panny i najstarszy, bo wybudowany w XV wieku św. Antoniego Opata. Są, a jakże i plaże, którym nic nie brakuje: Jasenica i Lučina. Uroku plażom dodaje piękny widok na pobliskie wyspy Komornik, Babac i Muntan. Rzut oka na to wszystko i jedziemy dalej. Kolejna miejscowość z przystankiem to Neviđenje, w której również można podziwiać piękne widoki na kanał pašmanski i wysepki Školjić i mającą kształt serca Galešnjak.

Miasteczko to jest idealnym miejscem dla rodzin z dziećmi, bo plaża jest piaszczysta, a ochłody można zażyć nie tylko w morzu, ale też w cieniu rosnących tam tamaryszków. Jest i starówka z typowymi ciasno ustawionymi kamiennymi domami tworzącymi wąskie uliczki i liczne zaułki. Miasteczko może też poszczycić się siedemnastowiecznym kościołem wotywnym Matki Boskiej od Zdrowia i parafialnym kościołem pod wezwaniem Najświętszego serca Jezusa. Czas nie pozwala nam na zatrzymanie się w Dobropoljanie, ale robimy to za to w Ždrelcu ostatniej miejscowości Pašmana, tuż przed samym mostem. Miasteczko jest podobne do poprzednich tyle tylko, że miejscowy kościół pod wezwaniem św Łukasza jest z XIII wieku. Wyczytałem gdzieś, że mieszkańcy czczą Matkę Boską Lourdes i co roku podczas procesji niosą jej figurę, a ciekawostką jest to, że czynią to tylko kobiety. Liczne piękne plaże czynią to miejsce rajem dla rządnych wypoczynku. Wjeżdżając na most nie mogliśmy sobie darować chwili postoju, by chociaż przez moment patrzeć na pływające jednostki od kajaków i wodnych rowerów do większych statków turystycznych. Był to jednak moment, bo dalsza droga przed nami. Wjeżdżamy na Ugljan, wyspy prawie tej samej wielkości co Pašman, ale za to bardziej zaludnionej. Przy 7 500 mieszkańcach wydaje się być przeludniona. Nic z tego, bo część mieszkańców mieszka albo w Zadarze, albo za granicą.

Pierwszą miejscowością za mostem jest Kukljica z kościołem parafialnym św. Pawła z dzwonnicą z 1741 roku. W cieśninie Ždrelac jest kościół Matki Boskiej Śnieżnej. Legenda mówi, że 500 lat temu 5 sierpnia spadł śnieg i od tego czasu odbywa się morska procesja, gdzie na statku przewozi się figurę Gospe od Snijega z miejskiego kościoła do kaplicy nieopodal kanału Ždrelac. Statkowi wiozącemu figurę towarzyszą wszelkiego rodzaju łodzie, stateczki, żaglówki, jachty, a nawet kajaki i pontony. Po zakończeniu tej specyficznej procesji i mszy świętej rozpoczyna się zabawa, która niejednokrotnie trwa do białego rana. Jeszcze jedną ciekawostką tej miejscowości jest to, że mieszka w niej 600 Kukljićan, czyli trzy razy mniej niż w Nowym Jorku. W czasach, kiedy turystyka jeszcze nie istniała, a na wyspach panowała bieda, duża część ludzi emigrowała do wielu krajów i miast. Kukljiczanie wybrali Nowy Jork. Jedziemy dalej. Kolejne miasto to Kali, które jest pewnym ewenementem w skali wyspy. Otóż z turystyki mieszkańcy żyją w znikomym procencie. Ich głównym zajęciem jest łowienie ryb, którym zaczęli zajmować się dopiero w połowie XIX w., ale do perfekcji opanowali łowienie wszelkich ryb począwszy od małych sardynek i szprotek, a na dużych, takich jak tuńczyki kończąc. Dla tych ostatnich założyli nawet w pobliżu swojej miejscowości hodowlę. Procent bezrobocia w tej miejscowości wynosi 0%. Kalianie jako rybacy znani są na całym świecie. Pływają, będąc szyprami na wielu statkach pod banderami Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii czy Nowej Zelandii. Trzeba przyznać, że kutry stojące w porcie dodają wiele uroku tej sympatycznej miejscowości. Zostawiamy Kali i jedziemy do głównej miejscowości wyspy i o dziwo nie jest to wioska Ugljan, od której nazwę przyjęła cała wyspa, a Preko co tłumacząc dosłownie znaczy „poprzez”. W tym wypadku myślę, że można by to przetłumaczyć „na przeciwko”. Czego? No oczywiście Zadaru, z którego pływają do Preko promy. Podróż trwa przez zadarski kanał zaledwie 25 min. Tu też mieści się całe centrum administracyjne wyspy. Preko to mała sympatyczna miejscowość, a na dodatek pięknie usytuowana. Zaraz naprzeciwko jest mała wysepka Galevac z XV wiecznym klasztorem Franciszkanów, św. Pawła Pustelnika, gdzie w zaprzeszłych czasach mnisi prowadzili szkołę i mieli swoją drukarnię.

Do dzisiaj znajduje się tam klasztorna biblioteka z bardzo cennymi starodrukami. Wysepka jest tak blisko, że co bardziej wprawni pływacy przepływają do niej wpław. W samej miejscowości znajduje się romański kościół św. Jana z XI wieku. Nie brakuje tutaj również tego co turystów interesuje najbardziej, czyli plaż, które ciągną się aż do pobliskiej wioski Poljana. Jest możliwość również, w licznych kafejkach, konobach, restauracjach, coś zjeść i napić się. Nie można nie wspomnieć o pomniku klęczącej kobiety – praczki, który to pomnik upamiętnia wielką tragedię do jakiej doszło 2. listopada 1891 roku. Kobiety z Preko w tam tych czasach zajmowały się praniem dla arystokratycznych rodzin z Zadaru. Tego feralnego dnia po upraniu, całość prania załadowano na gajetę, która wraz z 24 – ma kobietami i 7 – ma mężczyznami, popłynęła do Zadaru. Niestety tego dnia pogoda nie sprzyjała żegludze. Silny podmuch wiatru przewrócił gajetę i wszyscy wpadli do zimnych wód Adriatyku. Pomimo natychmiastowej pomocy okolicznych rybaków, 16 praczek utonęło. Najmłodsza miała 14 lat, a najstarsza 75. Dla upamiętnienia tej tragedii, w 110 – tą rocznicę, postawiono pomnik „Vrulja”, którego twórcą jest rzeźbiarz Anselmo Dorkin. Pomnik przedstawia kamienną rzeźbę klęczącej nad wodą kobiety praczki. Obok, na płaskorzeźbie ukazany został moment zatonięcia statku. Wyryto również imiona wszystkich praczek, wraz z podaniem ich wieku w momencie śmierci. Chwila zadumy i odpoczynku i jedziemy dalej. Tym razem już do ostatniej miejscowości wyspy Ugljan – Ugljan.

Według danych statystycznych w miasteczku mieszka o 12 – tu ludzi mniej niż w Preko. Ale co by nie mówić wyspa przyjęła nazwę Ugljan, a nie Preko. Nie zastanawiamy się nad tym zbyt długo, wszak jest o wiele więcej ciekawszych tematów wartych obejrzenia. Tym bardziej, że koło Ugljan jest wiele starożytnych budowli świadczących o tym, że ludzie zamieszkiwali te tereny już przed wiekami. W pobliżu plaży Mostir znajduje się franciszkański klasztor św. Hieronima z XV wieku ze zbiorem cennych ksiąg pisanych głagolicą. W samej miejscowości jest też trochę pozostałości po rzymskich willach. Jako, że była to ostatnia miejscowość, do której chcieliśmy dotrzeć przyszła pora na powrót. Nie byłbym jednak sobą, żebym coś w drodze powrotnej nie wymyślił. Przyszedł mi do głowy pomysł żebyśmy zobaczyli jedną z plaż od strony południowej czy to Pašmana, czy Ugljana. Wyszło mi, że najlepiej i najłatwiej będzie nam dojechać do osławionych plaż Žinčena lub Soline.

Sęk w tym, że plaże te znajdują się od południowej strony wyspy Pašman, a jedyna w miarę dobra droga wiedzie wzdłuż północnego wybrzeża. Do plaż można dojechać tylko poruszając się makadamami, czyli szutrowo – kamienistymi bezdrożami, do pokonania których najlepiej mieć terenowe auto, a my mieliśmy tylko Opla Astrę. Raz kozie śmierć. Co to była za jazda… to tylko my wiemy. W górę, w dół, kamienie waliły o podwozie, że aż strach było jechać, a my parliśmy wciąż do przodu. Wreszcie dojechaliśmy. Było pięknie, woda jak kryształ i wszędzie niesamowity zapach. Przez jakiś czas delektujemy się tym wszystkim, ale wiemy, że powrót jest nieuchronny. Głęboki oddech i jedziemy. Nie powiem, żeby w pewnym momencie nie obleciał nas strach. Nawet przeszła mi myśl, a co jak się coś popsuje? Jak dojedziemy do głównej drogi, na około ni jednej żywej duszy? Na całe szczęście przygoda po bezdrożach wyspy Pašman skończyła się szczęśliwie. Cało i zdrowo z nienaruszonym auteczkiem dotarliśmy z powrotem na prom. Warto było jednak podjąć to ryzyko i zobaczyć piękne plaże i przybrzeżne wysepki. Widok, jak to bywa w Chorwacji, rozbrajający i ujmujący. Przed opuszczeniem wyspy warto wspomnieć, że w Tkonie na wyspie Pašman urodził się w 1955 r. nie kto inny, jak tylko generał Ante Gotovina, przez Chorwatów uznawany bohaterem narodowym. Był on w 1995 roku dowódcą akcji „Burza”, której celem była likwidacja Republiki Serbskiej Krajiny. Wysiedlono wtedy około 200 000 Serbów z terenów należących do Chorwacji. Niestety nie obyło się bez ofiar, efektem czego Gotovina został skazany przez Trybunał Haski na 24 lata, ale po apelacji został jednak uniewinniony.

Wsiadając w Tkonie na prom zakończyliśmy naszą kolejną przygodę pozwalającą nam na poznanie chorwackich, mniej znanych, wysp. I myślę, że to, że są mniej znane pozwala docenić spokój i ciszę panującą na nich. Jak do tego doda się ogrom zieleni w postaci wielu drzew, krzewów makii i licznych gajów oliwnych, pięknych plaż i przyzwoitych możliwości noclegowych i gastronomicznych, to wszystko to zamyka się w jedną całość, powodującą nieodpartą chęć powrotu na te jakże piękne wyspowe siostry Pašman i Ugljan.

Przewijanie do góry