You are hereDalmacja / Rzeka Krka i jej okolice część I

Rzeka Krka i jej okolice część I


By admin - Posted on 21 marzec 2010

Rzeka Krka i jej okolice część I

O Parku Narodowym rzeki Krka można przeczytać i uzyskać informacje w każdym przewodniku. Nie będę pisał, więc jak i co zwiedzać, ale podzielę się informacjami, które trudno szukać w przewodnikach a jeżeli już są to są one znikome.
Przypływając statkiem ze Skradina i rozpoczynając spacer po parku od razu zaczynamy od mocnego uderzenia. Mamy, bowiem przed swoimi oczami kaskady największego i najpiękniejszego wodospadu Skradinski Buk. Widok naprawdę powalający. Trudno się, więc dziwić, że mało, który turysta zwraca uwagę na stojący po prawej stronie dość znacznych rozmiarów budynek. To jedna z pierwszych na świecie hydroelektrowni. Hydroelektrownia „Krka” wybudowana została w 1895 r. a jej głównymi twórcami byli Burmistrz miasta Šibenika Ante Šupuk i inżynier Vjekoslav Meischner. Jej uruchomienie miało miejsce w 2 dni po uruchomieniu przez Nicola Teslę hydroelektrowni na wodospadzie Niagara w Stanach Zjednoczonych. Ci dwaj panowie nie poprzestali na wybudowaniu hydroelektrowni, ale wybudowali także linię energetyczną o długości 11 km i doprowadzili prąd do Šibenika. Po utworzeniu całej sieci prądowej w mieście, miasto Šibenik posiadało prąd wcześniej niż takie miasta jak Wiedeń, Budapeszt, Londyn, Rzym i inne. W 10 lat później Ante Šupuk buduje 100 metrów niżej kolejną hydroelektrownię „HE Jaruga”, w której po dziś dzień działają turbiny prądowe zamontowane w tej elektrowni w 1936 r.
„Prąd” zostawiamy na dole a my wspinając się po schodkach w górę wodospadu dochodzimy do kolejnych tarasów widokowych. Za tarasami są zabudowania, w których znajduje się wiele ciekawych rzeczy wartych obejrzenia. Jest tam między innymi kuźnia a obok niej w budynku zebrano sprzęt domowy służący w dawnych czasach miejscowej ludności. Chciałem zwrócić tu uwagę na dość dziwne urządzenie wykonane z klocka drewnianego z otworami i drucikami-sprężynkami w postaci małych szubieniczek. To nic innego jak łapka na myszy. W głąb otworów wkładano kawałek sera lub jakieś ziarno, po czym zakładano te druciane szubieniczki i mysz wkładając łebek w otwór powodowała uwolnienie sprężystych drucików, które zaciskały się wokół szyi ofiary. Znajduje się tam też dość znacznych rozmiarów naczynie kamienne. Służyło ono do przechowywania oliwy z oliwek. Takie naczynie dość ciekawie powstawało. Otóż kamieniarz, kiedy dostał zlecenie wykonania takiego naczynia zabierał narzędzia i szedł w góry w poszukiwaniu odpowiedniego głazu, kamienia, z którego mógłby wykuć to naczynie. Robił to w miejscu, w którym znalazł kamień. Prościej było mu codziennie chodzić w miejsce, gdzie znajdował się kamień niż transportować ciężki głaz do domu. Niestety bardzo często podczas tych prac kamień pękał i trzeba było rozpoczynać wszystko od początku. W kamieniu wykuwał kształt przyszłego naczynia i jak było gotowe znosił go z gór do zamawiającego. Tam wlewano do naczynia oliwę i tak wypełnione do pełna zostawiano przez kilka dni. Jeżeli naczynie nie przeciekało cała zawartość należała do kamieniarza i dopiero wtedy dobijano targu za wykonaną pracę.
Idąc dalej przechodzimy do kolejnych zabudowań, w których znajduje się między innymi muzeum. Mnie jednak bardziej interesują kolejne pomieszczenia, w których znajdują się młyn z żarnami i urządzenia do zmiękczania wełny. W porównaniu z polskimi młynami te chorwackie różnią się od naszych. Chodzi o napęd. W jednym i drugim wypadku napędem jest woda, ale inaczej napędzany jest mechanizm poruszania żaren. W Polsce jest wielkie koło młyńskie napędzane rzeką. Pionowy ruch koła młyńskiego musi być za pomocą różnego rodzaju przegubów i kół zębatych zmieniony na ruch poziomy tak by żarna mogły się obracać i mielić ziarno. W przypadku żaren tych z Parku Narodowego rzeki Krka wykorzystano spadającą wodę i jej silny prąd budując na jednej osi pod żarnami koła młyńskie poruszające się wraz z tymi żarnami ruchem obrotowym w poziomie. Koła te składają się z „łopatek” ustawionych pod odpowiednim kątem, by spadająca na nie z góry woda mogła poruszać całe koło. Bardzo ciekawe jest również kolejne urządzenie do zmiękczania w tym wypadku wełny. W Polsce urządzenie to nazywa się folusz a cały cykl zmiękczania nosi nazwę folowania. W naszym wypadku w taki sam sposób zmiękczało się oprócz wełny również len. Cały proces polegał na tym, że najpierw moczono wełnę lub len w wodzie a po kilku dniach wkładano do folusza, czyli poddawano pod działanie drewnianych młotów w tym wypadku napędzanych wodą. Po takiej „bijącej kuracji” wełnę lub len wkładano do wodnej „wirówki” (urządzenie znajduje się w pomieszczeniu obok folusza) by je oczyścić. Takie działania powtarzano kilkakrotnie aż uzyskano właściwą strukturę. Dalej spacerując po kładkach można spotkać wiele ciekawych roślin i zwierząt. Między innymi najwyższą trawę, czyli bambus czy granatowe ważki. Wielkość tego parku polega na tym, że oprócz pięknej przyrody, wspaniałych widoków wodospadów można też poznać jak w dawnych czasach żyła miejscowa ludność i warto choćby na chwilkę zatrzymać się i zobaczyć to, czym zajmowali.